Jak to się mówi- święta, święta i po świętach! A te to już w ogóle były wyjątkowo krótkie! Z pełnymi brzuchami wracam więc do biegania i pisania o moich kochanych wnętrzach!
W tym tygodniu na pierwszy ogień idą pufy, w których zakochałam się już dawno temu tylko ciągle brakowało mi czasu żeby o nich napisać. W międzyczasie nawet dwie zakupiłam. Niestety wydają mi się trochę za ciemne... ale do tego dojdziemy na końcu posta. Zacznijmy od inspiracji, które znalazłam w sieci.
Źródło: Pinterest
Czyż
nie są piękne? Moje ulubione to jednak te sznurkowe a z
własnego doświadczenia mogę tylko dodać że 1) nie zapadają się
2) są bardzo wygodne 3) mają odpowiednią wysokość będąc na
równym poziomie z siedziskiem sofy (przynajmniej te zamówione
przeze mnie) dzięki czemu nikt siedzący na sofie nie będzie
patrzył z góru na "pufowców" :D
A
tak to się prezentują u mnie - wybaczcie zdjęcie z komórki ale
już strasznie chciałam Wam pokazać, a aparat zostawiłam chyba w
świątecznym szale u rodziców.
zdjęcie
via Instagram
Pufy
zakupiłam przez Allegro, a wybór kolorów był tam tak wielki, że
uwierzcie można mieć problemy z podjęciem decyzji. Zwłaszcza, że
na każdym komputerze wygląda to trochę inaczej.
To
kto od dziś również choruje na pufy??? :))) Ostrzegam - to
nieuleczalne!!!
Miłego
tygodnia i jeszcze milszego weekendu, który ma być nieziemsko
ciepły!
Pozdrawiam,
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz